Organizator:

J. Faryś: „Dziś nie ma sygnałów o poważnych kłopotach, ale sytuacja jest dynamiczna”

Podziel się

Prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego w rozmowie z nami podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat wpływu koronawirusa na polski przemysł motoryzacyjny.

Koronawirus od pewnego czasu komplikuje życie milionów ludzi na całym świecie. Również w Polsce odwoływane są imprezy masowe, zamykane są szkoły, a wiele branż staje w obiliczu poważnego kryzysu. W rozmowie z Jakubem Farysiem postanowiliśmy dowiedzieć się, jak radzi sobie polska branża motoryzacyjna. Pomimo niepokojących sygnałów z różnych części świata, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego przekonuje, że póki co nie ma żadnych poważnych sygnałów. Zastrzega jednak, że w każdej chwili sytuacja może ulec zmianie. - Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Nikt nie wie, co czeka nas za miesiąc, czy pół roku. Dziś nie mamy żadnych sygnałów, mówiących o tym, że są jakieś poważne kłopoty – przekonuje J. Faryś.

- Branża motoryzacyjna jest niebywale zglobalizowana. Trudno oczekiwać, żeby któryś z producentów miał swoich wszystkich dostawców w promieniu 50 kilometrów od fabryki. Jeśli są oni w Chinach to może to rodzić różne problemy. Na przykład takie, że jeżeli fabryki chińskie są zamykane to wiadomo, że części i podzespoły nie będą dostarczane na czas. To oznacza konieczność korzystania z innych dostawców, a na ogół mamy ich dywersyfikację. To po pierwsze. Po drugie, nawet jeśli chińska, czy włoska fabryka dostarcza towar na czas to może zdarzyć się sytuacja, że u nas w Polsce z jakiegoś powodu trzeba będzie przeprowadzić kwarantannę 20, czy 30 pracowników, którzy pracują na taśmie. Po trzecie, może okazać się,  że nie da się łatwo zastąpić producentów części i podzespołów. Jeżeli z trzech producentów wypadnie nam jeden, to pozostała dwójka może nie mieć odpowiedniej mocy produkcyjnej, żeby zastąpić tego trzeciego - tłumaczy prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. - Potencjalnych kłopotów jest zatem sporo. Mogą wydarzyć się różne rzeczy. Dzisiaj nie mamy sygnałów bardzo poważnych, że dzieje się coś niedobrego. Niektórzy producenci twierdzą wręcz, ze wszystko przebiega tak jak wcześniej. Rozmawiając ostatnio z jednym z producentów usłyszałem, że liczba zamówień nie uległa zmianie i nie dzieje się nic nadzwyczajnego  - dodaje
J. Faryś.  

Nasz rozmówca nie chce prognozować, w jaki sposób polski przemysł motoryzacyjny odczuje kryzys spowodowany koronawirusem w dłuższej perspektywie. Jak przekonuje, potencjalnych scenariuszy jest mnóstwo i każdy jest brany pod uwagę przez producentów: - Uciekałbym od odpowiadania, co może się wydarzyć, bo może wydarzyć się bardzo wiele. Należy bardzo intensywnie obserwować sytuację. Wszyscy rozsądnie myślący i działający ludzie w biznesie rozpatrują różne scenariusze i robią absolutnie wszystko, aby ta rzeczywistość była możliwie jak najbardziej normalna. Oczywiście nie można tego lekceważyć, ale też nie można popadać w panikę. Obserwujmy co się będzie działo. Producenci będą się dostosowywali do sytuacji na rynku. Natomiast tak jak wspomniałem na razie nie ma żadnych sygnałów, mówiących o tym, że coś się wali – mówi J. Faryś.

Branże najbardziej dotknięte kryzysem spowodowanym koronawirusem sygnalizują potrzebę wsparcia, zwłaszcza ze strony rządzących. Zdaniem Prezesa PZPM, choć aktualnie nie ma takiej potrzeby, gdy tylko zajdzie taka potrzeba producenci z pewnością nie zostaną pozostawieni samym sobie: - W tej chwili w naszej branży takiej potrzeby nie ma. Sytuacja jest jednak monitorowana na bieżąco i jeśli pojawią się jakiekolwiek problemy i jakiekolwiek postulaty pod adresem rządu, które mogłyby spowodować, że konsekwencje tej sytuacji będą mniejsze bądź zupełnie minimalne, to takie działania na pewno będą podjęte. Jesteśmy w trudnym momencie. Pytanie, jak sobie z tym kryzysem poradzimy. Jeżeli uda nam się zminimalizować skutki, a  działania będą podejmowane od razu to tym lepiej – powiedział na zakończenie J. Faryś.